Autor Wiadomość
stoper
PostWysłany: Pią 7:43, 03 Lip 2009    Temat postu: Naukowiec proponuje: Zlikwidujmy gimnazja!

http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,6775464,Naukowiec_proponuje__Zlikwidujmy_gimnazja_.html


- Nie ma w nich żadnej selekcji elit, traci się dużo najlepszego czasu na zupełne nieróbstwo. Od kiedy dostajemy kandydatów po reformie gimnazjalnej, poziom ich wiedzy pogorszył się dramatycznie - mówi prof. Jerzy Marcinkowski* z Uniwersytetu Wrocławskiego.

Tomasz Wysocki: Otwarcie krytykuje pan system edukacyjny w Polsce, w "Rzeczpospolitej" określił go Pan mianem "wielkiej fikcji". Co to znaczy?

Prof. Jerzy Marcinkowski: M.in. to, że w Polsce mamy nie więcej niż 15-20 proc. młodzieży, która z pożytkiem dla siebie i społeczeństwa mogłaby studiować, a studiuje ponad 50 proc. - odsetek bliski światowych rekordów. To oznacza, że dwóch na trzech studentów spędza od trzech do pięciu lat na uczelniach, marnując czas swój i nauczycieli. Nie ma też kadry do ich uczenia. Kompetentnych wykładowców na wyższych uczelniach jest ok. 40 proc., a resztę należałoby zwolnić.

Mówimy o wszystkich ponad 450 uczelniach publicznych i prywatnych?

- Tak. Jako członek Państwowej Komisji Akredytacyjnej, która ocenia jakość kształcenia na poszczególnych kierunkach, byłem w tym roku w prawie 20 szkołach wyższych, gdzie prowadzi się kierunek informatyka. Oglądałem zajęcia, prace licencjackie i magisterskie, rozmawiałem z młodzieżą, próbując wysondować, co umie. Uważam, że w połowie państwowych uczelni i na 80-90 proc. uczelni prywatnych powinno się zamknąć te kierunki. Są stratą czasu i pieniędzy.

Skąd Pan bierze liczbę 15-20 proc. tych, którzy powinni studiować?

- Rok temu ogłoszono tzw. raport PISA dotyczący osiągnięć edukacyjnych 16-latków w krajach OECD [Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju skupiająca 30 wysoko rozwiniętych krajów]. Sprawdzono ich wiedzę w różnych dziedzinach, m.in. zdolność czytania ze zrozumieniem, kompetencje matematyczne, kompetencje w dziedzinie naukowego wyjaśniania zjawisk. Dla każdej z tych kategorii publikuje się klasyfikacje, ile osób w danym kraju jest w najwyższej kategorii, a ile w kolejnych. Średnie wyniki są dla Polski niezłe - jesteśmy koło średniej. Tylko że one biorą się z tego, że u nas nie ma takich obszarów wykluczenia społecznego jak np. na Słowacji czy w Czechach.

Ale nie ma u nas również elity. Z danych PISA wynika, że tylko co dwudziesty młody Polak, przeniesiony do krajów pierwszej edukacyjnej ligi, znalazłby się tam wśród najlepszych dziesięciu procent uczniów. Jeśli zatem traktować te 10 procent jako kandydatów na przyszłych specjalistów, to w Polsce już na starcie mamy tych kandydatów dwa razy mniej niż cywilizowany świat.

Z czego wzięły się te różnice?

- Być może chodzi tu o jakąś kulturową odmienność i brak tradycji kształcenia elit. Na pewno jakiś wpływ miała reforma, która wprowadziła gimnazja. 16-latkowie, którzy brali udział w badaniach, kończyli gimnazja. W szkołach podstawowych młodzież się jeszcze czegoś uczy, natomiast gimnazja to trzy stracone lata. Nie ma w nich żadnej selekcji elit, traci się dużo najlepszego czasu na zupełne nieróbstwo. Od kiedy dostajemy kandydatów po reformie gimnazjalnej, poziom ich wiedzy pogorszył się dramatycznie. Tak w przypadku matematyki, jak i wiedzy ogólnej. To nie jest podbudowana naukowo teza, tylko potoczna obserwacja. Jeżdżę po uczelniach w Polsce i wszędzie mówi się to samo.

Trzeba powiedzieć więc głośno: najwyższy czas zlikwidować gimnazja i wrócić do tego, co było. Albo zrobić siedmioletnią podstawówkę i pięcioletnie liceum.

Czy wprowadzenie egzaminów na studia może być sposobem selekcji?

- Jakie to ma znaczenie? Wprowadzenie dodatkowych egzaminów nie sprawi, że dobrych kandydatów będzie więcej. I tak musimy przyjąć tylu studentów, żeby przetrwać. Nie możemy sobie pozwolić, żeby studentów było mniej.

Co mogą zrobić uczelnie w tej sytuacji?

- Wołać do polityków: "Zróbcie coś". Prawdziwa reforma edukacji musi się zacząć na poziomie podstawówki, gimnazjalnym i licealnym. Wszystkie reformy, które próbuje się robić dla podniesienia poziomu w szkołach wyższych, to jest mieszanie w pustym naczyniu.

Czy obowiązkowa matura z matematyki, która będzie obowiązywać w przyszłym roku, coś zmieni?

- To krok w dobrym kierunku. Przynajmniej ci, co w I klasie liceum jeszcze nie wiedzą, co chcą robić z sobą dalej, nie będą mieli zaległości, kiedy potem zdecydują się studiować kierunki ścisłe. Ale potrzebujemy bardziej fundamentalnych zmian.

Co nam grozi, jeśli ich nie będzie?

- Będziemy produkować dla gospodarki specjalistów, którzy nic nie umieją. Z dyplomami, ale głupich. Będziemy mieli źle zaprojektowane mosty, skrzyżowania, źle zoperowane serca, niedouczonych nauczycieli. To nieuchronne, bo jeżeli dziś mamy dwa razy mniej przygotowanej do studiów elity wśród 16-latków, to nie możemy liczyć, że za 20 lat Polska będzie tak samo nasycona wykształconą kadrą jak cywilizowany świat. Tym bardziej że najlepsi wyjeżdżają na Zachód.

* Prof. Jerzy Marcinkowski jest wykładowcą w Instytucie Informatyki Uniwersytetu Wrocławskiego

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group