www.dobrynauczyciel.fora.pl
sprawy nauczycieli
FAQ  ::  Szukaj  ::  Użytkownicy  ::  Grupy  ::  Galerie  ::  Rejestracja  ::  Profil  ::  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  ::  Zaloguj


Nauczyciel - zawodowa porażka czy marzenie?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.dobrynauczyciel.fora.pl Strona Główna » O wszystkim....
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
stoper
Aktywny uzytkownik



Dołączył: 15 Mar 2008
Posty: 401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: opolskie

PostWysłany: Śro 11:05, 04 Mar 2009    Temat postu: Nauczyciel - zawodowa porażka czy marzenie?

Nie bez powodu życzy się: obyś cudze dzieci uczył. Dlatego nauczyciele dzielą się na tych, dla których praca w szkole jest spełnieniem albo przeciwnie - traumą, której nie zapomną do końca życia.

Zawód nauczyciela kojarzy ci się ze szkolną rutyną i nudnymi lekcjami? Nic bardziej mylnego. Żeby zobaczyć, jak wygląda praca pedagogów w dzisiejszych szkołach, wystarczy obejrzeć pojawiające się co jakiś czas w internecie filmiki, nagrywane podczas prowokowanych przez uczniów sytuacji. Niektóre są zabawne, inne szokują, bo obnażają całkowitą bezradność dorosłych wobec nieprzyjaznych albo nawet agresywnych małolatów. Po takich nagraniach już nie ma wątpliwości: wejście do klasy to jak wejście na ring. I w tym sparingu nauczyciel jest sam.

Wykształcenie to nie wszystko

Jolanta Szuchta, dyrektorka szkoły podstawowej nr 3 w Grodkowie na Opolszczyźnie, nauczycielka z trzydziestoletnim stażem, mówi, że od dziecka nie chciała być nikim innym. Jako nastolatka często na prośbę nauczycieli pomagała na lekcjach maluchom, albo odrabiała z dziećmi lekcje na świetlicy. I świetnie się przy tym bawiła. - Nauczyciel to zawód, do którego trzeba mieć powołanie. Tak jak innych profesji: lekarza, pielęgniarki czy policjanta nie można wykonywać bez pasji, nauczycielem po prostu nie da się być bez pewnych konkretnych cech - mówi. Jakie to cechy? - Trzeba lubić dzieci i umieć znaleźć z nimi kontakt, mieć ogromną wiedzę, nie tylko ze swojego przedmiotu, do tego ponadprzeciętne umiejętności komunikacyjne podbudowane wiedzą pedagogiczną i psychologiczną - wylicza. Zwłaszcza umiejętności psychologiczne potrzebne są i to coraz bardziej. Doskonale wie o tym Dorota Cichy, polonistka i pedagog szkolny ze szkoły podstawowej na wrocławskim Brochowie. - Rodzice często przebywają w pracy za granicą, a dzieci zostają w Polsce. Z rodzeństwem, dziadkami albo same. W naszej szkole mamy kilkanaście takich eurosierot - opowiada. To dzieci, o które Dorota i inni nauczyciele dbają szczególnie. - Trzeba sprawdzić nie tylko, czy mają odrobione lekcje, ale i czy mają co jeść, nie spędzają czasu same albo nie włóczą się po okolicy - mówi pedagog. - A najczęściej po prostu przytulić, porozmawiać, spędzić z nimi trochę czasu. W moich czasach szkolnych takiego zjawiska nie było, dziś to smutna rzeczywistość.
Z jak wielkim problemem muszą borykać się pedagodzy, okazało się w listopadzie ubiegłego roku, gdy kierowca jadący ulicą potrącił 9-letniego Patryka, który wbiegł mu na jezdnię. Chłopczyk zmarł. - Wszyscy strasznie to przezywaliśmy, bo to było takie wspólne dziecko. Wszyscy się nim zajmowaliśmy, bo był zupełnie sam. Jego matka wyjechała za granicę, ułożyła sobie życie od nowa, a syna zostawiła z byłym konkubentem. Gdyby obrażenia nie były u niego tak poważne, w Polsce nie byłoby nikogo, kto mógł podpisać mu zgodę na operację - wzdycha Dorota Cichy.

Nie tylko lekcje

Codzienna praca w szkole to na szczęście nie same dramaty, ale zwykła, szara codzienność: godziny lekcji, rozmów, kontaktu młodzieżą, wspólnych wyjść i wycieczek. Same lekcje to minimum 18 godzin w tygodniu - tyle wynosi nauczycielski etat. - Może się wydawać mało, ale po doliczeniu czasu, który trzeba poświęcić na przygotowania do lekcji i sprawdzanie klasówek robi się tego naprawdę sporo - przekonuje Jolanta Szuchta. Najgorszy okres dla belfra to podsumowania wyników w nauce - te półroczne i końcowe. Wielogodzinne konferencje, wypełnianie raportów, uzupełnianie dzienników i wypisywanie świadectw jest harówką nie do pozazdroszczenia - mówią nauczyciele. A i tak każdy walczy o to, by zamiast 18 mieć 30 albo nawet 40 godzin lekcyjnych. Wszystko dlatego, że nauczycielskie pensje nie powalają wysokością (stażyści zaczynają od kwoty niewiele ponad tysiąc złotych), a najłatwiej nadrobić biorąc nadgodziny.
Jeszcze 10 lat temu, gdy szkoły były pełne, nie było z tym problemu. Ale przechodzimy lata kryzysu demograficznego. - Właśnie walczę z takim ustawieniem planów zajęć, by wszyscy zatrudnieni u mnie nauczyciele mieli jeden pełny etat. Może się uda, ale na nadgodziny nie mają już co liczyć - przyznaje dyrektor Szuchta.
Jednak jest i druga strona medalu. 18- godzinny etat i system pracy w szkolnictwie ma dużo plusów: - Jakby na to nie patrzeć, dla mnie jako matki wychowującej dwójkę dzieci, było to idealne rozwiązanie - mówi Szuchta. - Każdy, kto musi zadowolić się zwykłym urlopem w ciągu roku, na pewno doceniłby wolne weekendy, ferie i dwumiesięczne wakacje. I to co roku. Nikt nie wymaga też od nas pracy w nocy lub ciągłej dyspozycyjności ani nie patrzy krzywo, gdy zachorujemy. Pod tym względem to naprawdę porządna posada.

Pewne jak... w szkole

Nauczyciele, mimo stosunkowo niskich zarobków, są lubianymi przez banki klientami. - Jako funkcjonariusze państwowi pracujący w instytucjach społecznych, na etacie, są wiarygodni bardziej niż ludzie zarabiający nawet więcej, ale w prywatnych firmach - mówi Arkadiusz, specjalista z jednego z zachodnich banków. - Dlatego najczęściej bez problemu dostają kredyty, o jakie proszą. Nie mają też kłopotów z ich spłacaniem.
Tym bardziej, że wraz ze stażem pracy, wspinają się po ściśle określonych szczeblach kariery: od stażysty po nauczyciela mianowanego i dyplomowanego, a z tym wiąże się nie tylko zawodowy prestiż, ale i coraz wyższe zarobki. - Biorąc pod uwagę liczbę obowiązkowych godzin do przepracowania i ilość czasu wolnego, nauczycielska pensja wydaje się całkiem korzystna - mówi bankowiec. - Nauczyciele też mają świadomość nienaruszalności swoich posad. Przecież szkołą nie zbankrutuje, nauczyciele jako jedyni z nielicznych nie muszą się też bać redukcji w czasie kryzysu. W sumie system edukacji nie jest uzależniony od sytuacji na rynku i daje uzasadnione poczucie stabilizacji, a to kolejny, potężny argument na korzyść tego zawodu - uważa finansista.

Tylko dla najlepszych

Gdy Anna, nauczycielka w zespole szkół budowlanych w Łodzi, wchodzi do klasy pełnej trzydziestu prawie dorosłych mężczyzn, od razu staje się jasne, że często nauczyciel to zawód tylko dla najtwardszych psychicznie. - Gdybym nie potrafiła się dogadać z moimi uczniami, pożartować, ale też utrzymać dyscyplinę, pożarliby mnie żywcem - śmieje się nauczycielka. - Wystarczyłoby, gdyby raz przyłapali mnie na kłamstwie albo nieprofesjonalnym zachowaniu. To inteligentne bestie. Nie znoszą lipy. A ja lubię ich, lubię takie wyzwania. I chyba dlatego pracuję już w tym zawodzie prawie 20 lat i to cały czas w tej typowo męskiej szkole - opowiada nauczycielka.
O tym, że z grupą nastolatków nie tak łatwo sobie poradzić, przekonał się niedawno nauczyciel szkoły zawodowej ze Śląska, który dał się sprowokować i wulgarnie obrażać grupie dorosłych uczniów. Film z tym nagraniem wrzucili do internetu, obiegł całą Polskę. Widać na nim, że nauczyciel nie reagował na zaczepki, wzmagając tym samym agresję uczniów. Jak później wyjaśniał dziennikarzom, nie wiedział, jak postąpić, a nie chciał o sytuacji od razu informować dyrektora. - Radzenie sobie z grupą to nie lada wyzwanie, niezależnie od tego czy są to małe dzieci czy dorośli uczniowie - mówi psycholog Bożena Uścińska. Zwykle nauczyciele potrafią sprostać temu zadaniu - jedni lepiej, inni gorzej. Ale sytuacja, w której dochodzi do jawnych aktów agresji, jest ekstremalna i absolutnie niedopuszczalna.
- Od 1978 roku, od kiedy uczę, nie zdarzyła mi się podobna sytuacja - mówi Jolanta Szuchta. - Po części wynika to ze specyfiki szkoły podstawowej, u nas zawsze jest spokojniej niż np. w gimnazjach. Ale zasady obowiązują te same: nauczyciel musi mieć wiedzę i zachowywać się tak, by być dla młodzieży autorytetem. Nie wszyscy muszą go uwielbiać, tak zresztą się nie da, ale wszystkich musi umieć zainteresować przedmiotem i zadbać o to, by nie tylko nie nudzili się na lekcjach, ale nawet nie wpadli na pomysł robienia podobnych numerów.
Na 46 nauczycieli, którzy uczą w grodkowskiej podstawówce, na poważne problemy z dyscypliną nie skarżył się jeszcze żaden.

Jest praca dla anglistów

- Nauczyciele dzielą się na dwie grupy: tych, co planowali uczyć i tych, dla których wybór tego zawodu stał się koniecznością. Ja zaliczam się do tych ostatnich - mówi Ewelina, matematyczka z Łodzi. - Poszłam uczyć, bo jako magister matematyki nie chciałam roznosić ulotek ani pracować w kiosku Ruchu, a nie udało mi się zostać na uczelni. Ewelina ma 31 lat, a nauczycielką jest już pięć. Uczy w gimnazjum. - Na początku uderzyło mnie to, że mam nad tymi dzieciakami władzę: to ja decyduję kogo dziś zapytam, czy sprawdzę zadania i ile zadam. Dziwnie mieć takie uczucie panowania nad ludźmi - mówi. Od roku Ewelina myśli o przeniesieniu się do liceum. - Chciałabym uczyć młodzież z profilu mat-fiz, mam dość uczenia w kółko prostych rzeczy - zdradza. Ale może nie być to proste: na razie w szkołach, na których jej zależy, nie ma wakatów.
Co innego, gdyby uczyła nie matematyki, a angielskiego - anglistów brakuje niemal w każdej szkole. Potwierdza Jolanta Szuchta: - Taki dramat trwa od kilku lat. Barierą są finanse. Młodzi ludzie dobrze znający język nie chcą groszy ze szkoły, tylko porządnej pensji, którą dostaną np. jako tłumacze. - W ogóle z nauczycielami języków jest kiepsko - mówi właściciel jednej z wrocławskich szkół językowych. - Kilka miesięcy szukałem lektora języka włoskiego i francuskiego, a gdy znalazłem, dziewczyna zrezygnowała, bo dostała pracę we Francji - mówi załamany mężczyzna. Podobnie jest w innych szkołach, także w językowych. Zdarza się, że właściciele muszą zmieniać grupie co chwilę lektorów lub nawet odwoływać zaplanowane wcześniej kursy. - Ktoś musi je jeszcze poprowadzić i to ciekawie, kompetentnie. Bo konkurencja na rynku jest ogromna - mówi właściciel.
Z boomu na językowców cieszą się za to nauczyciele języków. Agata Caceres - Sztorc, Polka urodzona i wychowana w Peru, a obecnie mieszkająca we Wrocławiu, od ofert pracy nie może się opędzić. Uczy hiszpańskiego i angielskiego, zna też świetnie niemiecki. - Uwielbiam uczyć. To moja pasja od dziecka - przyznaje. Dlatego, mimo że na co dzień pracuje w rektoracie Wyższej Szkoły Fizjoterapii, po godzinach idzie do swoich studentów w dwóch szkołach językowych. - Gdybym miała coś radzić przyszłym nauczycielom, powiem jasno: postawcie na języki obce - mówi.


[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.dobrynauczyciel.fora.pl Strona Główna » O wszystkim.... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
  ::  
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group   ::   template subEarth by Kisioł. Programosy   ::  
Regulamin